Moje życie to taka ciągła walka… walka z samą sobą, czasem, decyzjami, systemem, synem, ludźmi…

Mam wrażenie, że czasem krok do przodu, trzy kroki do tyłu… Różne zawiłości życia, niepewność, dobre i złe decyzje, wieczne rozmyślania: czy na pewno dobrze zrobiłam…? Ale jedna rzecz w moim życiu była pewna i wiadoma… prawo.

Oczywiście pojawił się chwilowy kaprys na zostanie piosenkarką, krawcową, a następnie Policjantką (to ostatnie wciąż gdzieś tam jeszcze we mnie siedzi… dobrze bym wyglądała w mundurze…), ale jednak prawo zwyciężyło.

Studia prawnicze odarły mnie lekko ze złudzeń, gdy okazało się, że to nasze prawo nie wygląda tak, jak na filmach, że więcej tu wiedzy teoretycznej niż praktycznej, a proces sądowy nie jest taki ekscytujący ze względu na fakt, że większość działań opiera się na dokumentach, a nie na zdolnościach oratorskich i aktorskich prawników… No cóż… mimo wszystko to wciąż było PRAWO. Zdolności aktorskie i „krzycząca” mimika muszą znajdować upust gdzie indziej 🙂

Poczucie sprawiedliwości, dążenie do poznania prawdy, wyjaśnianie wszelkich kwestii od zawsze były we mnie.

W moim odczuciu i przekonaniu także, kobieta i mężczyźni są równymi sobie ludźmi, mają takie same prawa, a w związku z tym powinni być równo traktowani na każdym etapie życia.

Z tego poczucia i obserwacji rzeczywistości, w tym aktywnego w niej uczestniczenia i wielokrotnego doświadczania dyskryminacji finansowej, zrodziła się we mnie mocna potrzeba walki i wsparcia o prawa kobiet.

Emancypacja i feminizm to bliskie mi pojęcia.

Przez lata wydawało mi się, że jestem kobietą niezależną… po przeanalizowaniu swojego życia, moich decyzji i sposobu myślenia okazało się, że jednak tą niezależną kobietą nie jestem.

Postanowiłam zatem to zmienić. Zmieniłam swoje życie, a dodatkowo zaczęłam aktywnie wspierać kobiety w dążeniu do niezależności, świadomości prawnej i finansowej.

I tak trwam… rozwijam się i daję wsparcie kobietom.

Kobiety kobietom… i wsparcie za wsparcie…